Trzeba było długo spać
Przez pięć dni mieszkańcy mazurskich wsi żyli bez światła i wody. Tak zaczął się dla nich dwudziesty pierwszy wiek
Trzeba było długo spać
Zdzisław Kneć nie czekał, aż fachowcy podciągną prąd. Z okna domu w Doliwach widział słupy zgięte wpół na okolicznych polach. Szybko skoczył na podwórze, wymontował akumulatory z malucha i skody i podłączył do lampki w domu.
FOT. (C) PAP
Iwona Trusewicz
W domu Jadwigi Budukiewicz, sołtysa z Sulejek, zebrało się w sylwestrowy wieczór ponad dwadzieścia osób. Stoły zastawione, telewizor grał, młodzież włączyła muzykę. Za oknem śnieg sypał coraz gęściej. Zacinał wiatr. Zabawa się rozkręcała. O dziewiątej zgasło światło. Nie było go przez pięć dni.
- Myśleliśmy, że to na chwilę, bo przerwy tutaj się często zdarzają. Ale noc się kończyła, a światła nie było. Stanęły pompy wodociągu. Nie mieliśmy wody. Śnieg zupełnie zawalił drogi. Samochody, które stały na podwórzu, zasypało po dach. Co było robić, spaliśmy tu wszyscy na kupie - opowiada sołtys.
Gromnice palą się najdłużej
Sulejki to wcale nie koniec świata. Graniczą z gminną wsią Świętajno, oddzielone od niej jeziorem. Jest piątek w południe. Pięć dni po feralnym sylwestrze. W Sulejkach wciąż nie ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta