Jakoś sobie poradzimy
Jakoś sobie poradzimy
BARBARA CIESZEWSKA
ZDJĘCIA RAFAŁ KLIMKIEWICZ
Kopalnia ma koncesję i zasoby węgla na blisko 40 lat. Czy Badurowie zechcą czekać, mając prawomocne orzeczenie sądu w kieszeni? Oni sami zapewniają, że nie chcą zaszkodzić "Wujkowi"
Wyrok sądowy zapadł. Ziemię trzeba przekazać właścicielom. Górnicy stoją jeszcze po szychcie grupkami przed bramą kopalni. Kiedy pytam o teren odzyskany przez rodzinę Badurów, jedni przeklinają, inni mówią, że trzeba oddać. Wśród sześciu osób są trzy różne opinie.
- Trudno, jeśli to ich własność, trzeba oddać - mówi spokojnie szczupły, niewysoki górnik, około czterdziestki.
- A co oni, k...., sobie wyobrażają, że po 50 latach dostaną taki kawał ziemi?! A z jakiej racji?! - Wścieka się zarośnięty mężczyzna, z twarzą i oddechem wskazującym na skłonność do alkoholu.
Koledzy strofują go, by tak nie klął, ale nie daje się uciszyć. Wiązanki na sądy, na Badurów płyną dalej.
- Przecież w księdze historii kopalni, tu, w Izbie Tradycji, wyczytałem, że kopalnia powstała chyba w tysiąc osiemset osiemdziesiątym którymś roku, i nie ma tam nazwiska...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta