Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Jakoś sobie poradzimy

24 stycznia 2001 | Publicystyka, Opinie | BC
źródło: Nieznane
źródło: Nieznane
źródło: Nieznane

Kopalnia musi oddać Janowi Badurze osiem hektarów ziemi. Teraz w jego rękach jest los "Wujka"

Jakoś sobie poradzimy

BARBARA CIESZEWSKA

ZDJĘCIA RAFAŁ KLIMKIEWICZ

Kopalnia ma koncesję i zasoby węgla na blisko 40 lat. Czy Badurowie zechcą czekać, mając prawomocne orzeczenie sądu w kieszeni? Oni sami zapewniają, że nie chcą zaszkodzić "Wujkowi"

Wyrok sądowy zapadł. Ziemię trzeba przekazać właścicielom. Górnicy stoją jeszcze po szychcie grupkami przed bramą kopalni. Kiedy pytam o teren odzyskany przez rodzinę Badurów, jedni przeklinają, inni mówią, że trzeba oddać. Wśród sześciu osób są trzy różne opinie.

- Trudno, jeśli to ich własność, trzeba oddać - mówi spokojnie szczupły, niewysoki górnik, około czterdziestki.

- A co oni, k...., sobie wyobrażają, że po 50 latach dostaną taki kawał ziemi?! A z jakiej racji?! - Wścieka się zarośnięty mężczyzna, z twarzą i oddechem wskazującym na skłonność do alkoholu.

Koledzy strofują go, by tak nie klął, ale nie daje się uciszyć. Wiązanki na sądy, na Badurów płyną dalej.

- Przecież w księdze historii kopalni, tu, w Izbie Tradycji, wyczytałem, że kopalnia powstała chyba w tysiąc osiemset osiemdziesiątym którymś roku, i nie ma tam nazwiska...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 2221

Spis treści
Zamów abonament