Reforma jako zagrożenie narodowe
Reforma jako zagrożenie narodowe
LESZEK CEREMUŻYŃSKI
Wszyscy oczekiwali na zmiany. Chorzy, zdrowi, lekarze i cała służba zdrowia. Dwa główne założenia reformy - że chory wybiera lekarza, przychodnię czy szpital oraz że pieniądze "idą" za pacjentem - wszyscy zaakceptowali jako zamiar ustanowienia logicznych mechanizmów. Tak by się stało, gdyby wprowadzono reformę według deklarowanych założeń.
Lepsi lekarze, lepsze placówki mieliby więcej pacjentów, gorsze mniej, a złe lub niepotrzebne, o minimalnym zainteresowaniu ze strony chorych, po prostu by upadły. Popyt na niektóre specjalności (na przykład pediatria, położnictwo) spowodowałby niejako automatycznie restrukturyzację szpitali, które - aby utrzymać wysokie obłożenie łóżek, a więc i dochody - musiałyby dopasować profil swego działania do aktualnych potrzeb ludzi chorych, na przykład powiększyć liczbę miejsc w jednych oddziałach, a zmniejszyć w innych.
Tymczasem w rzeczywistości "reforma" wprowadziła osobliwy mechanizm przydzielania dóbr ostro reglamentowanych w trybie nakazowo-rozdzielczym. To nic nowego.
Dyktat kasy
Regionalne kasy chorych zawierają tzw. kontrakty ze szpitalami, bezwzględnie narzucając im...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta