Polsko-niemiecka wojna armatorów
Pokój dopiero po wejściu do Unii
Polsko-niemiecka wojna armatorów
Na Zalewie Szczecińskim trwa wojna. Armatorzy promowi, polski i niemiecki, walczą o klienta. Do normy należą przepychanki statków, blokady miejsc do cumowania. Armatorów wspierają narodowe urzędy, wydając co pewien czas zakaz wpływania do portu dla przeciwników. A stawka jest nie byle jaka - miliony marek wydawanych rocznie w sklepach wolnocłowych.
Ostatni konflikt miał miejsce zaledwie kilka dni temu. Podłożem było różne traktowanie przez Niemcy i Polskę Zalewu Szczecińskiego przeciętego granicą państwową. Dla naszych zachodnich sąsiadów to wody śródlądowe, a dla nas morskie wody wewnętrzne.
Zaczęło się w piątek 23 lutego. Niemiecka policja wodna zakazała polskim promom wpływania na niemieckie wody. Powód: Polacy mają uprawnienia do żeglugi tylko na wodach morskich. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Już w poniedziałek szczeciński Urząd Morski taki sam zakaz skierował do jednostek niemieckich. Inspektorzy UM stwierdzili, że niemieckie statki mają dokumenty tylko na wody śródlądowe. Ruch promowy zamarł. W końcu Niemcy dali za wygraną i zaproponowali zawieszenie broni. Ruch promów wznowiono. Strony mają porozumieć się 9 marca w Berlinie.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta