Brama do Ostrołęki
Brama do Ostrołęki
ILUSTRACJA JACEK PAŁUCHA
Ogłoszenie w lokalnej gazecie brzmiało: na bardzo korzystnych warunkach kredyt dla najuboższych. - To dla tych, którzy nie mają pieniędzy, a chcą je szybko otrzymać - pan w pokoju z biurkiem i komputerem, wynajętym przy kosmetykach na jednej z ulic Ostrołęki, uśmiechał się światowo, kiedy przyjechała do niego pani Agnieszka DARIA GALANT
Młody, przystojny. To Mariusz M., finansista z grupy kapitałowej. A pani Agnieszka to mieszkanka jednej z wsi pod Wyszkowem. Do Ostrołęki miała niedaleko.
- Chcieliśmy wziąć kredyt wysokości 20 000 złotych na rozbudowę domu. Spełnialiśmy warunki, bo byliśmy i biedni, i potrzebujący. Mamy trójkę dzieci, a pracuje tylko mąż - mówi.
Okazało się, że Mariuszowi M. trzeba coś udowodnić: - Że mają państwo pieniądze - powiedział przez telefon.
- W jaki sposób? - pytała pani Agnieszka.
- Przywieźć i pokazać mi 800 złotych - odpowiedź nie była skomplikowana.
- Tylko pokazać? - pani Agnieszka nie rozumiała absurdu.
- Tylko pokazać. Muszę zobaczyć, że dysponujecie jakąś gotówką.
Mąż pani Agnieszki w drodze do Ostrołęki powiedział: - To jakaś lipa. Uważajmy.
- Ale ja nie czułam zagrożenia. Bo przecież ogłaszali się w gazecie, no i chcieli wesprzeć najuboższych.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta