Krytykowali nieistniejące
Krytykowali nieistniejące
Gdyby nieuczciwy bank miał nasze pieniądze i nasz podpis, czy byłaby szansa na reklamację?
Autorzy artykułu "Kto uwłaszczy się na podpisie elektronicznym" ("R" z 14-15 sierpnia) krytykując ustawę, nie zauważyli, że wiele z przedstawionych argumentów dotyczy przepisów, których nie ma w polskiej ustawie o podpisie elektronicznym uchwalonej przez Sejm 27 lipca (choć niektóre były w projektach). Dla przykładu:
- Ustawa nie zawiera, jak piszą autorzy, pięciu kategorii podmiotów świadczących usługi certyfikacyjne, lecz jedynie dwa: kwalifikowane podmioty świadczące usługi certyfikacyjne, które mogą ubiegać się o akredytację, oraz pozostałe.
- Nie ma przepisu, że "w kontaktach z administracją państwową ważne są jedynie podpisy z certyfikatem kwalifikowanym wydane przez podmiot akredytowany". Taka norma znajdowała się w projektach ustawy, ale została przez sejmową komisję, na wniosek ekspertów, usunięta.
- Nie ma przepisu, że to administracja ma potwierdzać (certyfikować) bezpieczne urządzenia do składania i weryfikacji podpisów elektronicznych. Proces certyfikacji ma się odbywać na podstawie odrębnej ustawy o badaniach i certyfikacji, a ta zezwala, aby robiły to także prywatne ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta