Kości ze stołu gubernatora
Kości ze stołu gubernatora
Adolfo Rodriguez Saá został nazwany "bożonarodzeniowym prezydentem"
(C) EPA
MAŁGORZATA TRYC-OSTROWSKA
Z SAN LUIS
- Kiedyś to była prowincjonalna dziura. Teraz ludzie przenoszą się do nas z Mendozy, z Cordoby. Nawet z Chile! Bo jest praca. Czyja to zasługa? Naszego gubernatora! W Buenos Aires nie chcieli go, bo się im dobrał do służbowych samochodów i komórek - mówią w San Luis.
Kelnerka z Gran Hotel San Luis - wyludnionego i dość obskurnego, mimo szumnej nazwy i trzech gwiazdek - nie może uwierzyć, że Adolfo Rodriguez Saá nie tylko uciekł po tygodniu rządów z pałacu prezydenckiego, ale zrezygnował także z zarządzania prowincją, w której jego przodek był gubernatorem już w 1860 roku.
- To wielki człowiek. Brał łapówki? Kto pani naopowiadał takich rzeczy? Miał jakieś problemy, ale który polityk ich nie ma? Teraz dziennikarze odgrzali stare historie. Chociażby ten romans. Jego własna...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta