Daleko do Ameryki, Pingpong w drodze
Daleko do Ameryki
Pingpong w drodze
FOT. PIOTR NOWAK
Rz.: Urodzony 40 lat temu w Giżycku. To brzmi niemal jak urodzony na przystani. Jak było?
KAROL JABŁOŃSKI: Moi rodzice mieszkali w Tałtach. To jest mała wioska nad jeziorem koło Mikołajek. Urodziłem się w Giżycku dlatego, że wtedy w Mikołajkach nie było szpitala.
Zawsze przy domu była jakaś łódka?
Oczywiście, że tak. Rodzice byli związani z wodą, żeglowali, pływali na kajakach i często zabierali mnie ze sobą. Do jeziora miałem pięćdziesiąt metrów. Tato był trenerem w Bazie Mrągowo. Nie było mowy o tym, żebym robił coś innego.
Czy pamięta pan swoją pierwszą żaglówkę?
Pierwszy był "Optymist", zbudowany ze sklejki. Dostałem go jeszcze, kiedy mieszkałem w Tałtach. Miałem wtedy może siedem lat. Ten "Optymist" miał drewniany maszt i gafel oraz żagiel z normalnego płótna. Pamiętam też, że w pierwszych regatach byłem czwarty na czterech.
Potem rósł pan razem z łódkami?
To była droga, jaką przechodził w Polsce każdy zawodnik, który miał w miarę dobre wyniki. Po "Optymiście" był "Cadet", później klasa 420 i 470. Byłem w tych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta