Życie jak w Paryżu
Życie jak w Paryżu
Nie tylko w gabinetach kurdyjskich polityków, ale i na bazarach trwają gorące dyskusje, czy nie nadszedł już czas na utworzenie niepodległego państwa kurdyjskiego.
FOT. ŁUKASZ TRZCIŃSKI
PIOTR JENDROSZCZYK
Z SULEJMANIJI
Oświetlone ulice, zadbane samochody, kawiarnie, pełne półki sklepowe, czynne stacje benzynowe, rząd restauracji z szaszłykami, kurczakami, piwem i whisky, nawet hamburgery z McDonald'sa. Telefonia komórkowa i kawiarnie internetowe. Trudno uwierzyć, że to miasto leży w Iraku. To Sulejmanija, położona 400 kilometrów na północny wschód od Bagdadu.
To inny świat, nieprzypominający w najmniejszym stopniu Bagdadu, An-Nadżafu, Karbali. Od prawie dwunastu lat miastem rządzą Kurdowie. Mają własny rząd, ministerstwa, armię, policję. Do Sulejmaniji ciągną bezustannie konwoje ciężarówek z tureckimi numerami rejestracyjnymi. Dowożą żywność, materiały budowlane, meble, sprzęty gospodarstwa domowego. Słowem wszystko, czego w innych częściach Iraku nie widziano od lat. - Żyjemy tu jak w Paryżu - mówi Aku, kierowca taksówki. Paryża nigdy nie widział.
Dobrobyt po kurdyjsku
Na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta