Za moich czasów
Za moich czasów
(C) PAP
Jakie są pani pierwsze wspomnienia związane z zabawą, tańcami?
Bawiłam się jeszcze przed urodzeniem, ponieważ moja mama, starsza ode mnie tylko o 18 lat, prowadziła bardzo aktywne życie towarzyskie. Była cudowna, przyjaźniłyśmy się całe życie. Na pewno miałaby dużo więcej do powiedzenia o balach niż ja. Kiedy wybuchła I wojna światowa, tata został w Genewie, gdzie wykładał filozofię prawa, czy coś w tym guście, a mama była jego studentką, okropnie się nudziła. Po różnych przygodach (jak mama twierdziła, to moje narodzenie spowodowało wybuch I wojny światowej) znalazłyśmy się w Moskwie. Była wojna i rewolucja, ale obie byłyśmy pogodnego usposobienia i - co ważne - nie miałyśmy nic do stracenia. Z garderoby mama miała tylko to, co na sobie, ale była pod tym względem zaradna. Kiedy szła na randkę, wkładała sukienkę uszytą z różnych skrawków, które dawały sąsiadki, robiła ozdoby i wyglądała znakomicie. Od najmłodszych lat byłam zostawiana u sąsiadek, a ona szła do pracy. Nie było z tym problemu. Pukała do którychkolwiek drzwi, sąsiadki mówiły: "Dawaj Stefoczku", i zabierały mnie do siebie. Następnego dnia po zabawie mama musiała mi opowiadać wrażenia, mówić, z kim tańczyła. Miała masę adoratorów. Pomimo niesprzyjających warunków...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta