Labirynty księdza prałata
KS. HENRYK JANKOWSKI
Labirynty księdza prałata
Sierpień 1980 r. - z Lechem Wałęsą na bramie Stoczni Gdańskiej
(c) ERAZM CIOŁEK
MAJA NARBUTT
Dekret odwołujący ks. prałata Henryka Jankowskiego z parafii św. Brygidy był już gotowy. Późnym wieczorem arcybiskup Tadeusz Gocłowski go podarł. Uległ perswazji Lecha Wałęsy. Tę historię sprzed lat zna bardzo niewiele osób. Zdarzyła się w czasie, gdy światowe agencje prasowe pisały o antysemickich kazaniach "prałata z Gdańska". Dzisiaj los prałata Henryka Jankowskiego jest już przesądzony. Tym razem przyczyny jego usunięcia są inne i być może obędzie się bez dekretu. Ale chociaż finał wydaje się oczywisty, ciągle niejasny jest sam scenariusz odejścia ks. Jankowskiego.
- Może to być bolesne jak dłutowanie zęba albo będzie to procedura ze znieczuleniem. Zależy od samego prałata - mówi ks. Witold Bock, rzecznik kurii diecezji gdańskiej.
Kiedy, stojąc przed ołtarzem bazyliki św. Brygidy, ks. Jankowski patrzy na wiernych i mówi znacząco: "Bądźmy solidarni, nie tchórzliwi, a zwyciężymy", sprawia wrażenie, że ciągle ma pewne złudzenia.
- Nie ma problemu, żeby skrzyknąć i wyprowadzić na ulice dwa albo i pięć tysięcy ludzi. Właściwie gdyby komuniści chcieli wyrzucić księdza, to poszłoby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta