Beznadziejna obrona
Była 8. minuta, gdy Sebastian Mila stracił piłkę przy linii bocznej. Nastąpiło szybkie podanie do Aleksandra Gleba, ten przerzucił piłkę na lewą nogę, zwodząc Żurawia, i strzelił po ziemi. Piłka odbiła się od nóg Tomasza Kłosa, zmyliła Jerzego Dudka i wpadła do bramki. Wiele było w tej akcji przypadkowości, ale też Gleb robił, co chciał. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Tomasz Hajto przestrzegał przed meczem, że to najlepszy rozgrywający w Bundeslidze, niedługo będą się o niego biły największe europejskie kluby. I chyba miał rację. Panowanie Gleba nad piłką budzi podziw, on wszystko widzi i znakomicie podaje. Można jeszcze zrozumieć, że rozpoznanie sił przeciwnika w wykonaniu Pawła Janasa i jego współpracowników zawiodło. Dlaczego jednak przez cały mecz trener nie zrobił nic, by trochę ograniczyć swobodę ruchów Gleba? Czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta