Muzyka kosztuje
- Prowadzę mały sklep. Niedawno pojawiła się w nim nietypowa klientka. Porozglądała się po pomieszczeniu, posłuchała płynącej z radia muzyki. Potem przedstawiła się jako reprezentantka organizacji zarządzania prawami autorskimi i zaproponowała podpisanie umowy z tytułu publicznego odtwarzania utworów fonograficznych. Twierdzi, że muszę to zrobić. Czy to prawda? Przecież płacę już abonament radiowo-telewizyjny - pisze czytelnik DF.
Odpowiedź jest prosta: jeśli czytelnik nadal chce słuchać w sklepie radia, to powinien umowę podpisać.
Korzystanie z muzyki w działalności gospodarczej bowiem kosztuje. I to mimo że kupując płytę z filmem czy muzyką, odruchowo uznajemy się za jej absolutnego właściciela. Choć wydaje nam się, że wolno nam z tą płytą zrobić wszystko - przesłuchać, podarować, zniszczyć, wyrzucić czy powiesić za przednią szybą samochodu.
Często bowiem tam, gdzie w grę wchodzi osiąganie korzyści majątkowych, pieniędzmi trzeba będzie się podzielić z uprawnionymi do utworu - muzykiem, producentem itp. O zasadach pobierania opłat za korzystanie z utworów pisaliśmy już w DOBREJ FIRMIE z 1 kwietnia 2003 r.
Artysta nie sprawdziTeoretycznie do sklepu naszego czytelnika mógłby wejść jakiś znany artysta albo światowej sławy kompozytor...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta