Informacje
Informacje
Na pierwszy bankiet w mym życiu dostałem się nie proszony, za sprawą nieistotnych dziś okoliczności. Speszony strojami i nastrojami bywalców, stałem w kątku, aż pewien starszy pan (mniemam, że miał wtedy nie więcej niż czterdziestkę) pouczył mnie, jakie miejsce na bankiecie upatrzyć sobie należy, by w iedzieć, z której strony wychodzą kelnerzy (i najlepsze kąski) , jak zajmować strategiczne stanowisko przy barze i nie zapychać się, powiedzmy, kanapkami z szynką, lecz bacznie obserwować, kiedy pojawią się tosty z kawiorem i temu podobne. W wiele lat później na wytwornym bankiecie w ydanym przez radziecką delegację w e Francji, w idziałem jak potężny stół, uginający się pod misami z czerwonym i czarnym kawiorem, łososiem, bieługą i sewriugą, został obalony na ziemię, przez szturmującą publiczność w smokingach i frakach. Byłem też na przyjęciu wydanym ku czci prezydenta Argentyny, który spóźnił się na fetę o dwie godziny i zgłodniała publiczność, dosłownie w pięć minut opustoszyła stoły, mimo smętnego wyglądu zwiędłych sałatek, ciepłych majonezów i zieleniejącego w tropikalnym upale mięsiwa. W szyscy ubrani w obowiązkowe smokingi, zdawali się być pingwinami, wypuszczonymi z klatki po tygodniowej, przymusowej diecie. Sądzę, że motywem tych parweniuszowskich zachowań jest pazerność na darmochę, bez względu na stan posiadania.
Czytałem kiedyś wspomnienia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)