Odczarowana nowożytność
Diagnozy Carla Schmitta pozbawiają czytelników sielankowych nadziei na wieczny pokój. I niepokojąco trafnie opisują naszą współczesność
Rok 1989. Klęska realnego socjalizmu oznacza rozpad bloku wschodniego i koniec zimnej wojny. Upadek muru berlińskiego zwiastuje krach wszelkich konfliktogennych podziałów. Francis Fukuyama ogłasza na łamach „The National Interest" artykuł, w którym stawia tezę, że dzieje ludzkości dobiegły szczęśliwego kresu. Zdaniem tego, wówczas jeszcze nieznanego w świecie, eksperta amerykańskiego Departamentu Stanu ostateczny sukces odniosła liberalna demokracja jako system gwarantujący normalność: swobody obywatelskie, dobrobyt, zgodne rozwiązywanie problemów.
Żeby nie było wątpliwości, koncepcja Fukuyamy nie była jakąś kolejną utopią roztaczającą przed ludzkością wizję nowego wspaniałego świata. Wręcz przeciwnie, cechował ją w tej sprawie brak złudzeń. Liberalna demokracja proponuje bowiem pewien program minimum: mieszczański spokój bez ambitnych zadań, których realizacja mogłaby spowodować jakieś niepożądane kataklizmy jak rewolucja bolszewicka. Bo czy po rozczarowaniach rozmaitymi nowożytnymi projektami można oczekiwać czegoś więcej niż ciepłej wody w kranie?
Po historii?
Inspiracją dla Fukuyamy były teorie Alexandre'a Kojeve'a vel Kożewnikowa, pochodzącego z Rosji filozofa heglisty, a jednocześnie prominentnego urzędnika francuskiego Ministerstwa Handlu Zagranicznego (skądinąd podejrzewanego po jego śmierci w roku 1968 o współpracę z wywiadem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta