Głos czarnej Ameryki
Literatura amerykańska dzieli się na tę sprzed Toni Morrison i po niej. Nie była wielką nowatorką, ale bez wątpienia była jednym z najważniejszych głosów literackich ostatniego półwiecza.
W literaturze są takie sceny, które na trwałe wchodzą do kanonu, czasem wręcz na równych prawach jak całe książki. W bodaj najsłynniejszym fragmencie z „Roku 1984" George'a Orwella główny bohater Winston Smith w pokoju 101, czyli sali tortur, krzyczy: „Zróbcie to Julii! Julii! Nie mnie!". Ulega tym samym totalitarnej władzy, skazując swoją ukochaną na tortury przy użyciu szczurów. Julia będzie zresztą krzyczeć to samo – w ten symboliczny sposób dopełnia się Orwellowska antyutopia: za cenę przeżycia człowiek zdolny jest wyrzec się absolutnie wszystkiego.
Nie sposób trafniej uchwycić istoty totalitaryzmu. Albo weźmy tę scenę z arcydzieła Javiera Maríasa „Twoja twarz jutro", gdy frankiści bawią się w korridę z jednym ze schwytanych komunistów, którego traktują jak żywy cel. Intensywność opisu przypomina tę, którą osiągnął Mario Vargas Llosa w debiutanckim „Mieście i psach", naśladując Joyce'a w scenie przeciągania liny albo monolog Molly Bloom z końcówki „Ulissesa".
Bolesny realizm magiczny
W twórczości Toni Morrison, pierwszej afroamerykańskiej noblistki, która zmarła w sierpniu, takich momentów nie brak. Żeby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po jej najgłośniejszą powieść „Umiłowana". Na trwałe utkwiła mi w pamięci scena, w której...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta