![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
Małe przeczołganie
Maraton mężczyzn
Małe przeczołganie
Grzegorz Gajdus i Leszek Bebło nie trzymali się za ręce, wybiegając ze stadionu na ulice Atlanty. Jednak odniosłem wrażenie, że zaraz to zrobią i dadzą sobie buzi.
W maratonie olimpijskim wystartowało ponad 120 biegaczy, ale tylko dwaj Polacy pokazali, czym jest braterstwo broni oparte na surowej, męskiej przyjaźni. Jeszcze na bieżni wysforowali się do przodu. Miałem przeczucie, że nie jest to chwilowe zaćmienie, tylko, niestety, z góry przemyślany plan. Przeczucie zamieniło się w pewność już po pięciu kilometrach. Wtedy obaj biegli obok siebie, a reszta za nimi. Nie da się zablokować ponad stu chłopa na jezdni szerokiej jak rzeka, zatem nie taki był ich plan. W ich planach było zwycięstwo. Zwycięstwo piękne i proste: biec na czele od startu do mety.
Mijały kilometry, a Polacy nie schodzili z pierwszego planu na ekranach telewizorów. Krok po kroku zdobywali przestrzeń i sławę. Komentator BBC, siedzący ponad stanowiskiem TVP, nauczył się wymawiać ich nazwiska mniej więcej poprawnie już po trzydziestej siódmej próbie artykulacji. Trzydzieści sześć razy próbował, za każdym razem inaczej. Oględnie mówiąc, była to masakra brzmień, ale w końcu ambitnie się wstrzelił. Powiało grozą.
Trasa maratonu była trudna, falująca. Wilgotność powietrza przekraczała 90 procent. Zza chmur przygrzewało...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta
