![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
O tym, jak banalny proces przerodził się w poważny problem prawny
Sprawy polskie
O tym, jak banalny proces przerodził się w poważny problem prawny
Marek Antoni Nowicki
A. B. został aresztowany pod zarzutem usiłowania kradzieży samochodu. Podczas procesu przed sądem rejonowym nie miał adwokata. 25 listopada 1992 r. sąd skazał go na trzy lata pozbawienia wolności, dając wiarę spójnym, logicznym i wyczerpującym -- jego zdaniem -- zeznaniom świadków. Dowodem była również torba z narzędziami mogącymi służyć do otwierania zamków samochodowych, którą znaleziono w pobliżu A. B. wchwili zatrzymania. Został uniewinniony z zarzutu posługiwania się skradzionym dowodem osobistym.
A. B. w rewizji od tego wyroku do sądu wojewódzkiego twierdził, iż sąd I instancji pominął jego wyjaśnienia, uznając za wiarygodne wyłącznie zeznania świadków oskarżenia. Złożył wniosek o przesłuchanie domniemanego wspólnika oraz obu policjanów, którzy go zatrzymali. Domagał się również udziału w rozprawie przed sądem rewizyjnym. Sąd wojewódzki 21 kwietnia 1993 r. postanowił, że osobista obecność A. B. na rozprawie nie jest niezbędna. Stwierdził, iż oskarżony szczegółowo opisał swoją wersję wydarzeń przed sądem I instancji, a ponadto w uzasadnieniu rewizji wyczerpująco wyjaśnił jej podstawy. Miał wystarczająco dużo czasu, aby na piśmie przedstawić ewentualne dodatkowe...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta
