Gdzie samochód ma moralność
Stworzenie auta, które porusza się bez kierowcy, okazało się znacznie bardziej skomplikowane, niż wyobrażali sobie programiści. Algorytm może decydować o życiu lub śmierci człowieka.
Miałoby być pięknie. Nieomylne, zawsze czujne, wszystkowidzące maszyny miały zająć miejsce ułomnych z natury ludzi za kierownicami samochodów. Wypadki na drogach, zwłaszcza śmiertelne, miały się stać przeszłością. W najlepszym razie problemem, z którym zmagają się jeszcze tylko kraje Trzeciego Świata. Coś jak gruźlica albo tasiemiec.
Według raportu McKinsey&Company upowszechnienie autonomicznych samochodów ma spowodować obniżenie liczby wypadków na drogach aż o 90 proc. Znikną korki, smog i stres. Życie stanie się o wiele prostsze – nie trzeba będzie szukać miejsca do parkowania, bo gdy już wysiądziemy, auto samo je znajdzie. A gdy zechcemy do niego wsiąść – samo podjedzie. Nawet idea posiadania samochodu stanęłaby pod znakiem zapytania – po co mieć, skoro można aplikacją na smartfona auto „zawołać" i wypożyczyć. A jadąc do pracy, będzie można poczytać gazetę. Oczywiście na tablecie.
Triumf maszyn nad kierowcami był tak pewny, że niektóre firmy – jak na przykład Tesla – zdecydowały się wbudować w auta systemy automatycznej jazdy i zaoferować je klientom już teraz. Przy takich urządzeniach znane dziś tempomaty to wczesna epoka kamienia łupanego. Nawet nazwa tej funkcji – akurat w teslach – nie pozostawia wątpliwości: Autopilot. Sam przyspiesza, sam hamuje, sam kręci kierownicą, przestrzega znaków, trzyma się swojego pasa, skręca, wyprzedza – jak prawdziwy kierowca....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta