Ofiara, która ocaliła człowieczeństwo
Dla więźniów dobrowolna śmierć zakonnika stała się dowodem na to, że również w obozie jest miejsce na bohaterstwo, że możliwe jest tam – wbrew wszystkim próbom hitlerowców – zachowanie godności człowieka i prawdziwej miłości.
Ostatni etap ziemskiej wędrówki ojca Maksymiliana rozpoczął się 28 maja 1941 roku, kiedy wraz z grupą 320 więźniów Pawiaka załadowano go do pozbawionych okien wagonów, które natychmiast zaplombowano. Więźniowie nie wiedzieli, dokąd są przewożeni, byli przerażeni, niepewni dalszego losu. Warunki, w jakich ich transportowano, były dramatyczne. Gdy do jednego wagonu wtłoczono 80 osób, nie było nie tylko gdzie usiąść, ale przede wszystkim czym oddychać. Esesmani nie podawali ani jedzenia, ani picia. „Zatłoczone wagony, trwająca nieraz po kilkadziesiąt godzin jazda w zamkniętych, niewietrzonych wagonach, zaduch i smród, męczące więźniów pragnienie były tylko wstępem do tego, co czekało ich po wyładowaniu na obozowej rampie". I choć niewiele mamy świadectw o transporcie, którym podróżował ojciec Maksymilian, to wiadomo na pewno, że tym razem było nieco inaczej niż zazwyczaj: już na początku więźniowie zaczęli śpiewać pieśni maryjne, które zaintonował zakonnik.
Do obozu nowy transport dotarł wieczorem. Wjazd przez bramę był już symbolicznym wejściem w przestrzeń piekielną. Prosta budowla wyznaczała kres nie tylko wolności, ale także godności człowieka.
Przedsionek śmierci
Pierwsze dwa dni spędził ojciec Kolbe na wożeniu kamieni i żwiru do budowy parkanu przy krematorium. Już wtedy musiało się stać dla niego jasne, że celem tej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta