Potomstwo czarnej dziury
Teoria doboru naturalnego wszechświatów stanowi przeniesienie idei Darwina w kosmos i pokazuje, co było przed Wielkim Wybuchem. Pozostaje pytanie, jaki proces i kiedy uruchomił całą sekwencję produkcji wszechświatów.
Ćwierć wieku temu fizyk Lee Smolin zaproponował nowe spojrzenie na kosmologię. Skorzystał przy tym z rozważanej od niedawna w nauce koncepcji multiwersum (wieloświata), wedle której nasz Wszechświat jest tylko jednym z idącego w zyliony rojowiska wszechświatów o różnych parametrach fizycznych. Na jej potwierdzenie nie ma na razie żadnych dowodów poza intuicyjnymi: jak Słońce nie jest jedyną gwiazdą, a Galaktyka jedyną formacją gwiezdną, tak i zamieszkiwany przez nas Wszechświat należałby do wielkiego zbioru takich jak on obiektów. Jak liczny byłby to zbiór? Czy bylibyśmy w nim typowi, czy mieścilibyśmy się poza normą? Odpowiedzi na ten temat dopiero się rysują.
Kluczową rolę w rozważaniach Smolina odgrywają czarne dziury. Żeby zrozumieć ten fenomen, który zadziwia nawet zawodowych astrofizyków, wyobraźmy sobie gwiazdę kilkakrotnie bardziej masywną od naszego Słońca. Każda gwiazda jest unoszącym się w przestrzeni reaktorem termojądrowym, który wypromieniowuje energię powstałą w jej wnętrzu z syntezy jąder wodoru i helu. W rezultacie reakcji jądrowych wewnątrz gwiazdy powstają cięższe pierwiastki, jak azot, tlen czy węgiel, a także promieniowanie gamma. Zanim jednak przebije się ono ku powierzchni, upływa kilkadziesiąt lat, a miliardy zderzeń z innymi cząstkami tak wyhamowują kwanty gamma, że powierzchnię gwiazdy opuszczają już jako światło widzialne....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta