Sport z zakalcem
Sportowiec to dziś bohater podejrzany z definicji.
Melancholia po mundialu sromotnie przegranym przez piłkarzy, których patriotyczno-reklamowe wzmożenie uczyniło biało-czerwonymi orłami, to dobry moment, by się zastanowić, czy sport zasługuje na ten wyjątkowy status, jaki zyskał w epoce globalnej telewizji i ugruntowuje w czasach wszechwładnego internetu. Oczywiście, zadając sobie to pytanie, należy od razu założyć, że tych, którzy sport uważają za uzurpatora nawet w popkulturowej papce, przekonać do jego walorów się nie da, a kibiców narkomanów nie zrażą najbardziej niepodważalne dowody, że zaprzedał się komercji, dopingowi i polityce.
Racjonalne spojrzenie, z pominięciem obu skrajności, nie dostarcza jednak zbyt wielu powodów, by na sport patrzeć wciąż z niezachwianą wiarą w jego wartości. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) z organizacji, która nie była nastawiona na zysk, stał się jednym z najpotężniejszych koncernów światowego show-biznesu i choć ekscesy z epoki Juana Antonia Samarancha (kupczenie głosami przy wyborze gospodarzy igrzysk, pospolite łapownictwo, ostentacyjne przymykanie oka na farmakologiczny doping) dziś już tak bardzo nie zatruwają olimpizmu, to trudno uznać, że następcy hiszpańskiego barona zapoczątkowali wiatr odnowy. Wokół ruchu olimpijskiego jest ciszej, podczas sesji MKOl w hotelowych pokojach już chyba nikt nie proponuje łapówek, jak działo się to choćby w Moskwie w roku 2001,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta