Tragedia Silnorękiego
Lance Armstrong dał się ponieść temu, co starożytni Grecy nazywali hybris, aroganckiej pewności siebie, wierze, że jest się równym bogom, kimś, komu nie można zadać cierpienia.
Jest wrzesień 2008 r., Lance Armstrong poinformował właśnie świat, że wraca do zawodowego uprawiania sportu. „Jeżeli wygra Tour de France po raz ósmy, stanie się już nie legendą, a bogiem kolarstwa" – prowadzący główne wydanie „Wiadomości" dziennikarz prawie krzyczy, przekazując tę informację. Z tego swojego podniecenia powiedział o Armstrongu, kolarstwie i współczesnym sporcie więcej, niż niejeden komentator przez całe życie. Amerykanin wrócił, bo chciał stać się bogiem. I dlatego jego powrót skończył się upadkiem tak spektakularnym jak cała ta historia. A co najważniejsze, to wszystko musiało się wydarzyć, ta opowieść nie mogła potoczyć się inaczej.
Armstrong podjął decyzję o powrocie dwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta