Grek, który chciał zostać Kubrickiem
Dziesięć lat – tyle zajęła Jorgosowi Lantimosowi podróż z Aten, przez Cannes i Wenecję, do Los Angeles. Dziesięć nominacji do Oscara dla jego „Faworyty" to dowód, że Ameryka stoi przed nim otworem.
Ostatnim Grekiem, który zrobił dużą karierę za oceanem, jeszcze w latach 80., był Costa-Gavras. Wcześniej był Elia Kazan, ale jego nie liczmy, bo już od czwartego roku życia wdychał amerykańskie powietrze i nasiąkał tamtejszą kulturą. Już choćby dlatego sukces 45-letniego Jorgosa Lantimosa jest zjawiskiem. Niewielu reżyserów obsypanych nagrodami na europejskich festiwalach radzi sobie z wielkimi studiami filmowymi w USA. Większość z nich wraca do Europy na tarczy. Nie wytrzymują tempa i organizacji produkcji, a przede wszystkim braku kontroli nad filmem, więcej – nie potrafią jej sobie wywalczyć.
Lantimos świat anglojęzyczny wręcz oczarował – niskimi budżetami połączonymi z dobrymi wynikami frekwencyjnymi, oryginalnością stylu, dobrymi recenzjami, choć to akurat mało istotne w biznesowo zorientowanym Hollywood. A chyba nade wszystko zjednał go sobie kompromisami, na które poszedł – wygładził swój chropowaty język filmowy, trudne metafory uczynił bardziej zrozumiałymi, greckich współpracowników zamienił na anglojęzycznych, jednocześnie nie stracił zbyt wiele ze swej oryginalności. Przeciwnie, jego twórczość nabrała nowej jakości. Podczas gdy artyści z całego świata tracą w Ameryce wigor i zaczynają się dusić, on rozkwita.
Cham nie będzie lordem
Być może stało się tak, gdyż jego największym mistrzem jest Stanley Kubrick,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta