Hamlet, facet z poczuciem humoru
Krzysztof Szczepaniak, aktor Podczas prób wychodzisz na scenę i okazuje się, że i tak masz dwie lewe ręce, dwie lewe nogi. Można albo rzucić się na rolę, wziąć ją za mordę, albo się czaić i czekać, że spłynie olśnienie.
Rola Hamleta w spektaklu Tadeusza Bradeckiego w warszawskim Teatrze Dramatycznym to pana sukces?
Nie oceniam tak swoich występów. Bo nie mam poczucia, że premiera to koniec mojej pracy. Patrzę, czego mi brakuje, co rozwinąć, co wyrzucić – nawet w rytmach, w tempie. Moja rola cały czas ewoluuje. Jak pojawia się przekonanie, że coś jest gotowe, doskonałe, to pierwszy sygnał, że trzeba to jak najszybciej zdjąć z afisza. A już w przypadku „Hamleta" szczególnie.
Dlaczego?
Bo to najbardziej niekonsekwentna z konsekwentnych sztuk. Jest niemożnością zrobić „Hamleta" kompletnego, trzeba coś wybrać. Ten dramat jest bardzo pojemny, ba, okoliczności zewnętrzne mogą zmienić sens, brzmienie danej sceny. Dlatego to jest tak wielkie. To brzmienie może być zmienione przez to, co dzieje się za oknem, ale też przez to, co dzieje się ze mną, aktorem. Mój etap życia znajduje odzwierciedlenie w tej roli. Tu powinno być widać człowieka, który gra, on nie powinien być do końca zamaskowany.
Opowiada pan w tej roli o sobie?
Tam musi być trochę ze mnie, z Krzyśka. To może być choćby sam sposób zastanawiania się, analizy rzeczywistości. Hamlet w dialogach z reguły występuje w maskach. W monologach jest prawdziwy, prywatny, szczery, krytyczny.
Jak pójdę na tego „Hamleta"...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta