Stręczyciele, rajfurki i złe sługi
W opinii służb porządkowych (i wielu zwykłych obywateli) każda młoda dziewczyna z proletariatu spotkana na ulicy była prostytutką albo służącą. Jeśli dziewczyna nie miała książeczki służącej, znaczyło to, że jest prostytutką. Jeśli nie miała książeczki prostytutki, znaczyło to, że jest prostytutką pokątną, nielegalną.
Mimo że dziewiętnastowieczna ochrona pracy nie przystawała do obecnych standardów, nie znaczy to, że służba była zawodem zupełnie nieuregulowanym. Wprost przeciwnie. Być może częściowo powodowane wzmożeniem moralnym społeczeństwa, przerażonego pogłoskami o notorycznym wywożeniu za granicę nieświadomych dziewcząt, władze większych miast już od początku XIX wieku powoływały instytucje, które zajmować się miały kontrolą zatrudnienia i przebiegiem życia zawodowego służących.
Policja państwowa pilnie dozorowała zatrudnianie i zwalnianie służby. W Królestwie Polskim od 1823 roku kontrolowała domy i kantory zleceń, czyli biura pośrednictwa pracy. Instytucją najwyższą było Biuro Kontroli Służących, powołane ustawą z 1825 roku, która z kolei zabraniała w ogóle działania prywatnych kantorów stręczeń, jak je nazywano. W 1857 roku Biuro przemianowano na Wydział Kontroli Służących, a prywatne biura pośrednictwa znowu mogły działać. Wszelkie konflikty z pracodawcami rozstrzygał Sąd Policyjny w biurze oberpolicmajstra, czyli szefa policji.
Życie służących było wedle ustawodawstwa bardzo pilnie kontrolowane. Szybkie spojrzenie na „Dziennik Praw" z 1857 roku mówi nam, że „w imieniu Najjaśniejszego Alexandra II, Cara Wszech Rosji, Króla Polskiego etc., etc., etc., Rada Administracyjna Królestwa" postanawia ustanowić Wydział Kontroli Służących, którego celem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta