Węgry 1956: na moje oko wyszła podłość
Wtedy Żukow wstał i mówi: „Dokładnie przeanalizowałem stan naszych wojsk na Węgrzech, ich dyslokację i uważam, że wychodzić stamtąd nie mamy po co, a jeśli będą się jeżyć, to damy w mordę i ucichną (...)". Podobała mi się taka śmiała i jasna odpowiedź.
23 października
W połowie października 56 roku zadzwonił do mnie z Budapesztu Pokrowski, że nabrzmiewa jakaś nieprzyjemność.
Imre Nagy, premier, a z nim szereg węgierskich przywódców, odcina się od KC i sekretarza Gerö [Ernő Gerő – red.]. Powiedziałem: „Dokładnie ustalcie, jakie jest podłoże, i poinformujcie pisemnie".
Po kilku dniach przyszła notatka, ale szczególnie mnie nie zadowoliła, ponieważ ważne przyczyny nie były ujawnione. Wysłałem ją do KC.
23 października nagle zostałem pilnie wezwany na posiedzenie Prezydium KC, chociaż moich spraw nie było. Kiedy przyszedłem, powiedziano mi, że na Węgrzech dzieje się coś niedobrego, że tam grupa studentów wystąpiła przeciwko KC, i od ręki postanowiono, że po to, by zorientować się w sytuacji, trzeba, żeby Sierow poleciał niezwłocznie, a potem Mikojan i Susłow.
24 października
Wróciłem do KC, wydałem niezbędne polecenia i następnego rana poleciałem. Tam dowiedziałem się od swojego czekisty, nawiasem mówiąc, człowieka niezdecydowanego i dyplomaty, a najwięcej od ambasadora ZSRR Andropowa o sytuacji. Przygotowałem willę, w której mieszkał najwyższy komisarz ds. Węgier K.E. Woroszyłow i czekałem na przylot Mikojana i Susłowa.
Wieczorem pojeździłem i pochodziłem po mieście. Patrzyłem, jak snują się grupy młodzieży, o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta