Z Wałęsą bez pudrów i szminek
Tylko 22 kobiety umieścił w 1989 r. na swoich listach wyborczych Komitet Obywatelski. Nawet jeśli nieliczna, cóż to była za drużyna!
Potrzebujemy kobiety. Poza tym ważny jest twój ojciec... Chodzi o to, by pokazać, że mamy ludzi o właściwych korzeniach" – tymi słowami do startu w wyborach w czerwcu 1989 r. miał przekonywać lekarkę, działaczkę opozycji Olgę Krzyżanowską Bogdan Borusewicz, jeden z liderów Solidarności. Argumentacja wskazuje, że o kobietach na listach wyborczych myślano w kategoriach raczej utylitarnych, pomimo ich dużych zasług osobistych.
W Polsce kobiety w ławach poselskich i senatorskich zasiadały od 1918 r., czyli od momentu uzyskania czynnego i biernego prawa wyborczego (jeśli chodzi o Senat, z przerwą w latach 1945–1989). Podobnie jak w okresie zaborów, także w okresie powojennym, kobiety zaangażowały się w walkę o niepodległość, czymś naturalnym zatem powinna być ich obecność na listach wyborczych Komitetu Obywatelskiego Solidarność (KO „S") w tzw. wyborach kontraktowych z czerwca 1989 r. Tymczasem na 161 kandydatów do Sejmu Komitet Obywatelski wystawił zaledwie 16 kobiet, a na 100 miejsc do Senatu dla kobiet przewidziano sześć.
„Nie powiem, żeby to była łatwa decyzja"
Parlament wybrany w 1989 r. był wynikiem kontraktu politycznego i miał szczególny charakter. Przyjęty w kwietniu tamtego roku system delegowania kandydatów tzw. drużyny Lecha, polegający na desygnowaniu jednego kandydata na jeden mandat, znacznie ograniczał pole wyboru. Do tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta