Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Bufet na Evereście

25 listopada 1997 | Sport | MR

ROZMOWA

Ryszard Pawłowski: Każdy z nas ma zakodowane, że najważniejszym, nadrzędnym obowiązkiem tego, kto chodzi po górach, a szczególnie ludzi zawodowo się tym trudniących, jest udzielenie pom

Bufet na Evereście

MONIKA ROGOZIŃSKA: Jesteś jedną z dwóch osób, które weszły na szczyt Nanga Parbat w lecie drogą Kinshofera, od strony doliny Diamir, a także próbowały wspiąć się na ten szczyt ostatniej zimy. Czym się różnią warunki panujące w ścianie o tak różnych porach roku?

RYSZARD PAWŁOWSKI: Zimą są krótsze dni, huraganowe wiatry, o wiele niższe temperatury. Na ogół ta pora roku kojarzy się też z dużą ilością śniegu. Tymczasem śniegu na Nanga Parbat prawie w ogóle nie było, za to był czysty, szklisty, bardzo twardy lód. W 1993 roku od przyjścia do bazy do stanięcia na wierzchołku, razem z Bogdanem Stefko, minęły dwa tygodnie. Działaliśmy głównie w zespole dwuosobowym. Ostatniej zimy pokonanie ponadkilometrowej wysokości wylodzonego kuluaru, aby założyć obóz drugi, zajęło 10-osobowemu zespołowi dwa tygodnie -- zamiast jednego dnia, jak to bywa w lecie.

Jako jedyny Polak dwa razy stanąłeś na szczycie Mount Everestu (8848 m) . Raz w wyprawie komercyjnej, pracując jako przewodnik dla amerykańskiego biura trekkingowo-turystyczno-wyczynowego, wszedłeś na...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 1239

Spis treści
Zamów abonament