Szybko, sprawnie, cicho
Szybko, sprawnie, cicho
FOT. MICHAŁ SADOWSKI
Nim stał się związkowcem i szefem NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze, a ostatnio także posłem, był spawaczem. Wcześniej odbył jeszcze pięcioletni staż w roli bramkarza w warszawskich klubach studenckich. Najpierw w "Medyku", później w "Stodole". - Trzeba było pokazać siłę i sprawność, żeby zdobyć autorytet. Ci, którzy tego nie potrafili i nie umieli pracować w zespole, szybko odchodzili - wspomina. Zdaniem Jankowskiego, zalecenia dla dobrego bramkarza obowiązują również polityka.
Często musiał pan uderzać?
- Rzadko. Utarło się mówić, że bramkarz to wielkie, silne zwierzę, które pacyfikuje ludzi. Ale prawda jest taka, że czym lepsza bramka, tym rzadziej zdarza się potrzeba użycia siły.
Co to znaczy "bramkarz"?
- Tak się w tamtych czasach nazywali ci, którzy stali na bramce i pilnowali porządku - kontrolowali wchodzących, czy są uprawnieni, czy mają bilety. Bramka jest bardzo ważna, bo od tego kto wejdzie, zależy atmosfera całej imprezy. A przecież głównie o to chodzi, żeby się ludzie przyjemnie i sympatycznie bawili.
W tamtych czasach, czyli kiedy?
- Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Gdzie pan stał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta