Walka o buławę
Wybory przypominają tu elekcję hetmana Kozaków
Walka o buławę
Jeśli nie Kuczma, to kto
BOGDAN OSADCZUK
Prezydent na Ukrainie to oczywiście ani hetman, ani król, a konkretnie trochę mniej niż prezydent we Francji i trochę więcej niż w Polsce. Ale to też wystarczy, by wzbudzić pożądanie prezydenckiego fotela. Tak, albo podobnie, jest zresztą wszędzie. Jednak na Ukrainie sposób dojścia do władzy ma bardzo swoisty koloryt. Cała procedura przypomina bardziej wybory hetmana Kozaków zaporoskich niż rzecznika woli większości narodu.
Na Ukrainie głosuje się na indywidualności, a nie na wyrazicieli woli stronnictw politycznych. Nie ma w tym nic dziwnego, bo prawdziwych wyborów, oprócz tych na siczy zaporoskiej, nigdy tu nie było. A to że głosowanie na osoby, a nie na partie, jest karykaturą demokracji, jest twierdzeniem względnym, bo wszędzie mamy do czynienia z procesem rozluźnienia więzi ze stronnictwami.
Pierwsze wybory prezydenckie na Ukrainie odbyły się 1 grudnia 1991 roku, jeszcze przed formalnym upadkiem imperium sowieckiego. Nie było jasnych struktur politycznych, sposób wysuwania kandydatów na dotychczas nie znane stanowisko prezydenta państwa też był niezupełnie jasny. Dawni komuniści nie mieli jeszcze bazy w nowych partiach, a byli dysydenci jeszcze się nie okopali w powstających...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta