Nie tylko żubry
Oto przy drodze, za płotkiem stoją ośnieżone drewniane krzyże - katolickie i prawosławne
FOT. ANNA OLEJ
ANNA OLEJ
Kiedy się tutaj wybierałam, planowałam zostać kilka godzin, najwyżej jeden dzień. Szczerze mówiąc, tyle o tej Białowieży napisano, naopowiadano. To sztandarowe miejsce wycieczek. Właściwie po co tam jechać? Wydawałoby się, że już niewiele może tu być autentyzmu, ciszy, piękna. A tymczasem... Wyjechałam po trzech dniach z mocnym postanowieniem, że muszę wrócić w to miejsce.
Już w punkcie informacyjnym PTTK, gdzie zaopatrzyłam się w mapy i informatory, zorientowałam się, jak nierealne były moje plany chwilowego pobytu tutaj. Wszystko tu "unikatowe", "niezwykłe", "wspaniałe". Zaczęłam od spaceru po okolicy. Białowieża to wciąż senne miasteczko pogranicza - mimo corocznego najazdu turystów w samym mieście niewiele się zmienia. Może dlatego, że przyjeżdżający grupami turyści biegną, by obejrzeć żubry, zaliczyć dwie ścieżki dydaktyczne, a potem osiąść w nielicznych restauracjach. Po okolicy zanadto się nie szwendają. Tymczasem wędrówka uliczkami jest niczym podróż w przeszłość. Drewniane chaty otoczone drewnianymi malutkimi płotkami przyprószonymi śniegiem. Drewniane okna ozdabiają sople lodowe i koronkowe firanki, zza których czerwienią się pelargonie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta