Ja, prymityw
Stanisław Żywolewski książek nie czyta. Do kina nie chodzi, w telewizji ogląda wiadomości, teatr, polskie filmy i horrory o duchach.
Ja, prymityw
Żywolewski maluje rzeczywistość ozdobioną ptaszkami, kwiatami, słońcem, ale i symboliką polityczną, poplątaną i aluzyjną, ale czytelną
FOT. ANDRZEJ ZGIET
JANUSZ NICZYPOROWICZ
Widzę: obraz olejny na pilśniowej płycie - trzydzieści na pięćdziesiąt sześć centymetrów - na nim, przy długim stole, siedzi jedenastu apostołów o wielkich głowach wetkniętych w aureole, z chudymi, nikczemnymi rękami złożonymi na obrusie, a w centrum, wywyższony, w zbójnickiej czapce, rozparty na tronie Judasz, serwujący nie przaśne jadło i kwaśne wino, lecz brzękliwe srebrniki z sakwy. Z prawej zaś strony, jakby wicekról, frasobliwy Jezus, zasromany wielce takim obrotem sprawy. Podparł brodę dłonią, zamyślił się pewnie nad wielkością pieniądza, a może nad bochenkiem chleba i kielichem.
Trud cudu przed nim. Triumf Judasza. Wielkość jego wzlotu i upadku.
Oto, co widzę: Ostatnia Wieczerza Judasza!
Czytam: Czy malując w taki sposób, nie boję się śmieszności? Jeden z proroków Starego Testamentu wyrzucał Bogu: Panie, kazałeś, abym powiedział tym grzesznikom, że ich wytracisz, dlaczego więc tego nie uczynisz? Przecież wyjdę na głupca. A ja chciałbym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta