Historia jednego kontraktu
- Historia jednego kontraktu
- Nabiajnie w butelkę
- Etyka w biznesie - komentarz
- Na kłopoty windykator Poznańska firma ponad trzy lata walczy o swoją własność
Historia jednego kontraktu
Kilkaset tysięcy straconych złotych, ciągnące się od kilku lat procesy sądowe oraz wizyta urzędników policji skarbowej to tylko niektóre przykrości, jakie spotkały poznańską firmę po zawarciu przez nią niefortunnego kontraktu.
W połowie 1997 r. niewielka spółka z Poznania - Vector - podpisała umowę z Tarnogórską Fabryką Urządzeń Górniczych Tagor SA. Kontrakt dotyczył dostawy urządzeń o wartości 105 tys. marek. Podstawowym warunkiem realizacji umowy, jaki stawiała dyrekcja tarnogórskiej spółki, było zrealizowanie zamówienia w ciągu 30 dni. Nowe, oferowane przez firmę Vector, urządzenia potrzebne były Tagorowi do zdobycia certyfikatu ISO, o który firma właśnie się starała. To była oficjalna przyczyna realizacji kontraktu w tak krótkim czasie.
13 sierpnia 1997 r. przedstawiciele obu spółek spotkali się, aby podpisać umowę. Przedstawiciele Tagoru, wbrew wcześniejszym ustaleniom, domagali się wykreślenia z umowy zapisu mówiącego, że urządzenia przechodzą na własność kupującego dopiero po wpłaceniu przez niego całości należności.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta