Opowieść o prawdziwym pływaku
Osiągnął szczyt. Z dnia na dzień stał się bohaterem narodowym. Nigdy przedtem Polska nie miała pływaka tej klasy. Powszechną radość potęgował fakt, że zabrał rekord Rosjaninowi.
Opowieść o prawdziwym pływaku
FOT. (C) MIECZYSŁAW ŚWIDERSKI/"PRZEGLĄD SPORTOWY"
Tomasz Zbigniew Zapert
Lato 1939. Majątek Melechy na Nowogródczyźnie. Pięcioletni Marek pod nadzorem ojca i starszego brata Stanisława uczy się pływać w wijącej się jak wąż rzeczce Szczara. Szybko się jednak zniechęca. Bardziej od pływania interesują go żaby. Z zaciekawieniem śledzi, jak symetrycznie przebierają kończynami. Potem stara się je naśladować. Tak, wedle rodzinnej legendy, wyglądały początki sportowej kariery Marka Petrusewicza. Niemal całkowicie dziś zapomnianego pierwszego polskiego rekordzisty świata w pływaniu.
Piątka z Pafawagu
Wrzesień 1945 rok. Poniemiecka willa przy ulicy Jaworowej we Wrocławiu. Marek z rówieśnikami rekrutującymi się głównie z rodzin lwowskich repatriantów, bawi się w... wojnę. Jako uczeń szkoły powszechnej do nauki się nie przykłada. Na dodatek wagaruje. Z kolegami penetruje ruiny, poszukując militariów. Głuszy niewypałami ryby w Odrze. Matka nie potrafi sobie poradzić z krnąbrnym synem. Zdaje sobie sprawę, że w wychowaniu chłopca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta