Nabierałem respektu dla Millera
Nabierałem respektu dla Millera
FOt. MICHAŁ SADOWSKI
U progu duńskiego przewodnictwa powiedział pan, że nadchodzi historyczna chwila. Tymczasem skończyło się na małostkowych targach o procent dopłat bezpośrednich, kwoty mleczne, VAT na mieszkania. Jak się pan czuł?
ANDERS FOGH RASMUSSEN: Skłamałbym, gdybym powiedział, że dobrze. Nie tak to sobie wyobrażałem, gdy Dania obejmowała przewodnictwo. Wiedziałem, że mnie i moich współpracowników czeka bardzo trudne zadanie. Przewodnictwo trwa pół roku, ale wiadomo było, że przed wyborami do Bundestagu w Niemczech nie zapadną żadne decyzje. Dopiero potem można było zorganizować szczyt w Brukseli, na którym zostałem upoważniony do prowadzenia rokowań z dziesiątką kandydatów. Zdawałem sobie sprawę, że problemy są trudne, a czasu bardzo mało. Głównie to przyprawiało mnie o ból głowy. W nawale spraw nie ma czasu, by myśleć o powiewie historii - nie w trakcie ustalania warunków członkostwa.
Od kiedy miał pan świadomość, że unijna propozycja będzie trudna do przełknięcia dla kandydatów?
Od zaproponowania przez Komisję Europejską 25-procentowych dopłat, a zwłaszcza od październikowego szczytu w Brukseli, kiedy zostałem upoważniony do sfinalizowania negocjacji. Było to dla mnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta