Fryderyk czy Freddie
Nagrody polskiego przemysłu fonograficznego
Fryderyk czy Freddie
Na ekranie telewizyjnym wszystko wyglądało tak jak trzeba: dwugodzinny show zwielką rewią gwiazd: od Ireny Santor do Kasi Kowalskiej. Ci jednak, co przybyli w niedzielny wieczór do warszawskiego Teatru Polskiego na wręczenie nagród polskiego przemysłu fonograficznego, widzieli to inaczej. Ponad godzinne oczekiwanie tłumu gości w ciasnym hallu na rozpoczęcie transmisji radiowo-telewizyjnej, ostatnie zmagania techników z oporną materią sprzętu, wreszcie konieczność oglądania amatorskich popisów tancerzy, towarzyszących występowi grupy AYA RL -- to są koszty, jakie trzeba ponieść, gdy wydarzenie jest wymyślone przez telewizję.
Ten wieczór, gdy wręczano pierwsze Fryderyki, przebiegł w sumie bez większych zakłóceń, sprawnie poprowadzony przez Korę i Marka Niedźwieckiego, choć potknięć było kilka. Niedopuszczalne są wpadki realizatorów wyświetlających na wielkim ekranie zwycięzców, zanim otwarta została koperta z ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta