Trabant godny zaufania
- Jestem miłośnikiem trabantów. Mam ich na razie tylko trzy, ale obiecuję sobie mieć ich więcej, jeśli znajdę miejsce parkingowe, bo na razie miewam kłopoty ze Strażą Miejską. Trabant potwierdził niedawno, że godny jest zaufania. W wielką śnieżycę miałem wyprawę do Bielska Podlaskiego. Dotarłem bez przeszkód, mijając wiele samochodów - tirów nie wyłączając - w rowie. Kiedy inne wozy tańczyły po szosie i sunęły wprost na mnie, udało mi się zawsze jakoś przed nimi umknąć. Odnotowałem tylko jedną stratę. Przepaliła mi się cewka. Na drugi dzień miałem sesję rysowania w salonie Volkswagena u Zasady i musiałem przejechać te dwieście kilometrów z powrotem do Warszawy. Praktycznie po lodzie. Dojechałem bez cewki, na jednym cylindrze - w starej dwucylindrowej wersji trabanta - na trzecim biegu, z szybkością 55 kilometrów na godzinę. Zdążyłem na czas. Wówczas potwierdziło się, że mój sentyment do trabantów ma uzasadnienie.
J.R.K.