351 lat po Bohdanie Chmielnickim
Tędy, pełną dziur ulicą Moskiewską, szedł dumny bojar Wasyl Buturlin, wysłannik cara Aleksego. Droga wiodła obok sklepu spożywczego, gdzie sprzedają piwo i kurczaki z rożna. Razem z nim kroczył dzielny Paweł Tetera, pułkownik kozacki, który powitał posła jeszcze na przedmieściach Perejasławia. Na polankę, gdzie zlewają się rzeki Alta i Trubiż, Bohdan Chmielnicki przybył nieco później. Dokładnie 16 stycznia 1654 r.
Wielu historyków twierdzi, że tu gdzie stoją drewniane ławeczki, używane dziś chętnie przez ludność miejscową do celów spożywczo-rozrywkowych, zdecydowała się na stulecia przyszłość Ukrainy. Hetman, który w wielu bitwach pobił, ale przecież nie pokonał, Rzeczpospolitą, musiał szukać protektora. Sułtana tureckiego i chana krymskiego rozpatrywano tylko teoretycznie, jako że byli "bisurmanami".
- Jakiego ucisku doznaliśmy od polskich panów, nikomu z was nie trzeba opowiadać - przestrzegał zgromadzonych Kozaków. - A wschodni car jest z tego samego błogosławionego zakonu greckiego co my. Tej samej wiary - kusił. Wobec tak postawionej sprawy wybór padł na Aleksego.
Jedno muzeum na tysiąc mieszkańcówMinęło 350 lat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta