Jak woziłem Marka D.
Pan Roman nie zasiądzie za kierownicą jaguara, by wozić prezesa prywatnej telewizji, choć wszystko było dograne. Pomyślnie przeszedł test psychologiczny.
- Psycholog z telewizji tłumaczył, że takie same testy rozwiązują amerykańscy komandosi - opowiada. Badanie przyjął ze zrozumieniem, bo jak mówi: "wariat nie może wozić szefa telewizji". Pan Roman dał też próbkę swych umiejętności w jeździe po mieście "zwykłą toyotą". Szef ochrony medialnego koncernu był usatysfakcjonowany.
W niedzielę, przed pierwszym dniem pracy, wyprasowany garnitur pana Romana wisiał już na wieszaku. - Wtedy zadzwonił szef ochrony i powiedział, że z roboty nici. Że prezes nie chce, by woził go szofer D. - mówi z żalem. Cień lobbysty dosięgnął pana Romana także w znanej agencji ochroniarskiej, gdzie najął się jako kierownik działu konwojów. - Ktoś doniósł szefom, że pracowałem u D. Natychmiast zwołano naradę. Tłumaczyłem, że byłem jedynie szoferem i to nie ostatnio, ale w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta