Znikający pejzaż
Z Mazurami jestem związany "od dziecka". Jako chłopak dwunasto- i trzynastoletni przyjeżdżałem tu na wakacje z rodzicami. Pierwszy raz w czterdziestym ósmym roku. Mazury należały jeszcze do Mazurów. Bawiłem się z rówieśnikami, którzy między sobą mówili po niemiecku, a ze mną po polsku, trochę kalecząc słowa. Był to dla mnie, dziecka pamiętającego wojnę, świat jak z bajki. Lasy naokoło, jeziora. Rzeka Krutynia płynąca pod baldachimem drzew, jak w tunelu. Chodziłem z Manfredem, Horstem i Zonim łowić ryby i raki.
Do wsi Krutynia (dziś Krutyń) przyjeżdżałem później w latach studenckich, a w roku siedemdziesiątym dziewiątym kupiłem w pobliżu - jeszcze za bezcen - pomazurski dom. Już wtedy spotykałem niewielu moich znajomych z powojennych lat. Dziś mieszkają tu wyłącznie potomkowie polskich osadników, głównie Kurpiów. To spod Myszyńca, Kolna i Ostrołęki przez wszystkie tamte lata przyjeżdżali nowi mieszkańcy.
Problem to osobny i bolesny: dlaczego Mazurzy wyjechali? Dlaczego,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta