Coś pękło w Nibylandii
Lament nad fatalnymi wynikami tegorocznych matur wydaje się zasadny. Zamiast jednak bezrefleksyjnie doń dołączać, warto wsłuchać się w chór lamentujących. Składają się nań bowiem sprzeczne oczekiwania wobec szkoły. Mniejsza, że nie do pogodzenia są proponowane terapie: jedni przekonują, że polska szkoła jest nazbyt archaiczna, inni widzą źródło zła w płytko rozumianej nowoczesności. W tle pozostaje sprzeczność bardziej fundamentalna, choć nie do końca uświadomiona: spór o to, czym właściwie ma być matura wieńcząca szkolną edukację.
Konserwatyści obwiniają o zapaść edukacyjną postmodernistyczne rozprzężenie hierarchii i dyscypliny w polskiej szkole. I pewnie mają sporo racji. Tyle że powrót do "starych, dobrze sprawdzonych metod", jaki proponują, ma jedną wadę: jest to recepta nierealna. Nie da się przenieść w XXI wiek mitycznego przedwojennego ogólniaka i mocą magicznego zaklęcia sprawić, że będzie sprawnie wypełniał funkcje współczesnej szkoły.
GREKA PRZEPUSTKĄ DO ELITYZdzisław Krasnodębski proponuje w "Dzienniku", by przywrócić w liceach obowiązkową naukę łaciny, a nawet greki. A z jego tekstem sąsiaduje artykuł Witolda Kieżuna, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta