Sukcesja zamiast transformacji
Nie wiadomo, jak bardzo i na co jest chory dyktator Kuby, ile potrwa jego rekonwalescencja, kiedy ponownie obejmie władzę, scedowaną tymczasowo na młodszego brata, czy go jeszcze kiedyś zobaczymy. Ale jeśli Fidel Castro jest w stanie śledzić scenę, którą opuścił tak niespodziewanie w dramatycznym stylu, to robi to okiem reżysera i scenarzysty. Ogląda próbę generalną spektaklu, który sam przygotował. Co widzi?
Dyktator, który sprawował jednoosobowe rządy przez 47 lat, zadbał o najdrobniejsze szczegóły swej sukcesji. Nic dziwnego, że wszystko przebiega gładko. Przerażająco gładko. W Hawanie życie toczy się normalnym rytmem, na ulicach panuje spokój, policjantów jest nie więcej niż zwykle - nie widać, że pierwszy raz od 1959 roku Kubą nie rządzi Fidel Castro. Ta nienormalna cisza, brak reakcji - zwłaszcza przez kontrast z ogromnymi emocjami, jakie nadzieja na zmiany na Kubie wywołała w całym świecie - pokazuje, co reżim zrobił z Kuby. "Taki spokój nie może być wiarygodny" - zauważa w madryckim "El Mundo" żyjący w Hiszpanii kubański poeta i dziennikarz Raul Rivero, były więzień polityczny Castro.
SŁOŃ I...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta