Godnie zejść z barykady
Oczywiście, że się boję, ale nie o to chodzi. Na zakończenie kariery himalajskiej wybrałem trudną, długą i piękną drogę wschodnią granią Annapurny. Wiedzie przez kilka wierzchołków. Byliśmy jedyną wyprawą. Dołączono do nas dwóch Chińczyków (jeden z nich, Lhotse, to Tybetańczyk) z obsługującym ich Szerpą. Twierdzili, że znicz olimpijski w Pekinie zapali zdobywca Korony Himalajów. Wyglądali tak, jakby dostali rozkaz wejścia na ośmiotysięczniki. Lhotse podobno zaliczył ich 12. Wichury zatrzymały nas na grani. Zabrakło jedzenia, potem picia. Zdołałem wejść z Piotrem Morawskim na Wschodni Wierzchołek (8010 m). Lhotse zsunął sobie okulary na włosy jak plażowicz. Stracił wzrok. Skończył mu się tlen. Nie było wyjścia. Sprowadzaliśmy Tybetańczyka. To była wielodniowa walka na krawędzi życia. Udało się.
Naprawdę nie chcesz wrócić na Annapurnę?Nie chcę. Nic większego nie może mi się na niej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta