Dwie nowe paranoje lustracyjne
Dwie nowe paranoje lustracyjne
Normalni obywatele poddani są manipulacjom dwóch grup, które w języku codziennym zwykliśmy określać mianem paranoików. Związek ich sądów z rzeczywistością jest bowiem, oględnie mówiąc – luźny. Jednak to tylko umowne określenie, gdyż ci nibyszaleńcy wiedzą, co i po co robią. Spróbuję opisać poniżej te dwie paranoje.
Twierdzę, że najgłośniejsze przypadki lustracyjne pozwalają na podstawie publicznie dostępnych faktów określić, jak możemy bez zamazywania win i bez obsesyjnej podejrzliwości osiągnąć poziom norm moralnych, do których wszyscy się odwołują. Oczywiście wszyscy poza esbekami i nomenklaturą, która nimi sterowała. Nie będę w tym wywodzie poruszał problemu dekomunizacji. To kwestia osobna. Ci, którzy mieli w swoim życiu dłuższą lub krótszą przygodę z komunizmem (kto z kim, kto kogo itd.), powinni nachylić się nad trzema zdaniami, które pozostawił nam w spadku politycznym Roman Zimmand: "Mogę powiedzieć, że byłem komunistą od... do... i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Jestem za dekomunizacją, ale bez uwzględnienia szwagra. Bo każdy miał szwagra komunistę, który był oczywiście przyzwoitym człowiekiem".
Współczucie dla sprzedawczyka, a nie dla sprzedanego
Jedna grupa paranoików mówi: Tak, to prawda, że Instytut Pamięci Narodowej przedstawił dokumenty opisujące logicznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta