Zieleń, purpura i miliony
Romantyczna wizja Wimbledonu to loża królewska, damy i dżentelmeni w białych strojach, wystrzyżona do 8 mm trawa kortów, publiczność sącząca szampana i jedząca truskawki z Kentu. I tak od ponad 130 lat. Tylko trzeba dodać, że tym wszystkim doskonale rządzą brytyjscy księgowi.
Białe stroje są, gładka trawa, zmrożony szampan i truskawki ze śmietanką też, ale to tylko kilka z wielu, może wcale nie najważniejszych, elementów tworzących zjawisko o nazwie Wimbledon. Dziś, gdy na korty przy Church Road i przed wielki ekran telewizyjny w Aorangi Park przez dwa lipcowe tygodnie przychodzić będzie po 40 tysięcy osób dziennie, równie dobrze można powiedzieć, że liczą się piwo, ryba z frytkami, pizza i wygodny dostęp do toalet.
Oczywiście przez dziesiątki lat turniej obrósł w legendy. Ciekawe, intrygujące albo śmieszne. Nawet o oficjalnej nazwie klubu, która zmieniała się kilka razy (od 1899 roku brzmi: The All England Lawn Tennis and Croquet Club, choć w Anglii już mało kto gra w krokieta), dałoby się napisać sporą historię, tak samo jak o regułach członkostwa (jest pięć rodzajów, trzy najważniejsze ograniczone do 500 osób, chętni czekają w kolejce) albo o purpurowo-zielonych barwach Wimbledonu, których znaczenia nikt nie umie wyjaśnić (poza tym, że poprzednie były zbieżne z kolorami królewskiej marynarki wojennej, więc trzeba było coś zmienić). Podobno nowe barwy stworzono pod wpływem poetyckiej urody paru wersów dotyczących Wimbledonu z tzw. ksiąg proroczych Williama Blake'a i tak zostało.
Wimbledon jest wyjątkowy na wiele sposobów, w końcu jaka inna impreza sportowa i jaki klub mają honorowego patrona w osobie Jej Majestatu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta