Wielkie żarcie
Dla jednych obciach, dla drugich sposób na wypoczynek z dziećmi lub szansa na łatwy seks. Tych drugich jest więcej, bo z roku na rok wyjazdy all inclusive cieszą się coraz większym wzięciem.
Każdy dzień zaczyna się tak samo. W drodze na śniadanie trzeba rzucić ręcznik na leżak jak najbliżej basenu lub kilku drzew zasadzonych w betonie. Miejscówka zajęta? Można się oddać porannej orgii spożywczej. Na dobry początek omlety i naleśniki. Bo choć wokół stoły zawalone jedzeniem, to i tak wszystkich ciągnie tam, gdzie trzeba odstać swoje, zanim kucharz obsłuży kolejkę.
Potem jajecznica zrobiona pół godziny temu, leżakująca jako bladożółta maź w metalowym pojemniku z przykrywką. Obok w takich samych naczyniach białe kiełbaski, jajka na twardo, parówki. Są też frytki, ryba gotowana na parze i pieczony kurczak, gdyby ktoś miał ochotę zacząć dzień od obiadu.
Obsługa nieustannie uzupełnia sery, wędliny, jogurty, pieczywo, owoce, desery – słodkie bułki, budyń i lody w trzech smakach. Wszystko popijane ciemną lurą przypominającą kawę tylko dzięki nazwie. Alternatywą są kolorowe soki robione z nie wiadomo z jakich owoców, nalewane z butli z kranikiem. Goście obstawiają się kilkoma wypełnionymi po brzegi talerzami, często zdarza się smakosz, np. wyjadający żółtka z jajek.
Żeby porzucić ten cały teatr, potrzebne byłoby mnóstwo silnej woli, przecież wszystko opłacone. Poza tym jedzenie to świętość, nic nie może się zmarnować, nie zostawia się resztek na talerzu. W końcu pochodzimy z kraju kultury stołu.
Wczasy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta