Bezradny Rosjanin patrzy na inwazję
Radzieccy żołnierze mówili do mieszkańców Pragi: „Przyjechaliśmy obronić was przed kontrrewolucją". A Czesi na to: „Gdzie widzicie tę swoją kontrrewolucję? Pokażcie nam ją" - mówi Władimir Łukin, rosyjski polityk i dyplomata
JOSEF PAZDERKA: Urodził się pan w epoce wielkiego terroru, ówczesne represje dotknęły także pańskich najbliższych.
WŁADIMIR ŁUKIN: Moi rodzice byli komsomolcami i działaczami partyjnymi. Ojciec był jednym z założycieli Komsomołu, z charakteru przypominał Pawła Korczagina [bohatera socrealistycznej powieści „Jak hartowała się stal"]. Walczył podczas wojny domowej i pomagał zakładać sowchozy. W 1937 roku rodziców skierowano do Omska, gdzie mieli kierować tamtejszymi strukturami partii. Tam też zostali aresztowani i uwięzieni. Najpierw ojciec, a potem matka. Miałem wtedy niecałe trzy miesiące; zostałem sam w opuszczonym mieszkaniu.
J.P. I co się z panem stało?
WŁ: Nawet w tamtych czasach znaleźli się dobrzy ludzie. W tym samym domu na piętrze mieszkał sekretarz Komsomołu Porfirij Miczurow. Jego żona Zinaida Iwanowna trzy dni przed mymi narodzinami także powiła syna. Uratowała mnie. Wzięła mnie do siebie, karmiła i przewijała, dopóki babcia nie przyjechała po mnie z Moskwy.
J.P.: Czy pańscy rodzice zostali straceni, czy może odzyskali wolność?
W.Ł.: Na szczęście to drugie. Kiedy Beria zastąpił Jeżowa, urzędy zaczęły weryfikować niektóre sprawy i wypuszczać ludzi, którzy nie przyznali się na piśmie do szpiegostwa i zdrady. Moi rodzice niczego nie podpisali, choć ich do tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta