Jak zadusić miasto
Hasło „miasto jest dla ludzi, nie dla samochodów" jest wyjątkowo głupie, bo sugeruje, że samochody są autonomicznymi organizmami, które toczą z ludźmi jakąś wojnę.
Na początku lat 90., gdy Polska musiała wybrać model transformacji gospodarczej, środowiska skupione wokół duetu Balcerowicz-Sachs przyjęły sprytną strategię. Korzystając ze wsparcia przychylnych mediów i autorytetów, zaczęły lansować tezę, że jedyną słuszną drogą rozwoju, opartą na apolitycznych, chłodnych eksperckich rozważaniach oraz beznamiętnej ocenie danych i możliwości, jest właśnie ta, którą proponują.
Wszelkie alternatywne propozycje były przedstawiane jako ekonomiczne szamaństwo i oszołomstwo, które eo ipso nie powinno być w ogóle brane w dyskusji pod uwagę. W istocie przyjęta strategia realizowała interes zachodnich koncernów, które najwięcej zyskały na otwarciu nieprzygotowanego polskiego rynku.
Dziś ten zabieg powtarza się w całkiem innej dziedzinie i w większej, bo europejskiej, skali. Dotyczy traktowania kierowców w ramach miejskiej infrastruktury. Pod tym względem polskie władze samorządowe od kilku już lat tkwią w stuporze bezmyślnego naśladownictwa najbardziej radykalnych pomysłów wziętych z Zachodu. Jeśli nie wszystkie zostały jeszcze zrealizowane – na przykład pomysł opłat za wjazd do centrum miast – to tylko dlatego, że wciąż groziłoby to masowym protestem mieszkańców. Mimo bowiem wieloletniej wytrwałej pracy grunt nie został jeszcze wystarczająco wyrobiony.
Tak jak w przypadku Balcerowiczowskiej strategii, tak i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta