Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Romantycy i klienci

17 września 2016 | Plus Minus | Paweł Rochowicz
Wolność na granicy wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Kilometr nad chmurami
autor zdjęcia: Paweł Rochowicz
źródło: Rzeczpospolita
Wolność na granicy wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Kilometr nad chmurami

Na wysokości 6 kilometrów nad poziomem morza organizm reaguje bólem głowy, biegunką, wymiotami i ogólnym osłabieniem. Zdarzają się halucynacje. Zmęczony, niedotleniony, żywiony syntetycznym jedzeniem, zastanawiam się: po co ja to robię?

Jest ciepło. Minus 20 stopni Celsjusza. Jak na tę wysokość to całkiem komfortowo. Dochodzi północ, ale słońce jeszcze świeci. Nawet gdy się schowa za horyzontem, to najwyżej na dwie–trzy godziny. Bo tutaj w czerwcu jest niemal dzień polarny. Ośnieżone góry dookoła nabierają czerwonej barwy.

Nagle potężne szarpnięcie obala mnie na śnieg. Widzę, że mój partner na drugim końcu liny wywrócił się i zjeżdżając po stromiźnie, ciągnie mnie w dół. W głowie uruchamia się procedura awaryjna, przećwiczona na tatrzańskich kursach: czekan, wbijaj czekan! Ratuj siebie i partnera! Przewracam się na brzuch, a „dziabę" wbijam trzonkiem i ostrzem w śnieg. Udało się! Po kilku metrach wyhamowuję, zresztą Krzysztofowi też się to udało. Uratowało nas jeszcze coś. Wcześniej przepięliśmy linę przez stanowisko asekuracyjne. To taka pętla ze sznura, umocowana do zakotwiczonej głęboko w śniegu „szabli", czyli półmetrowego metalowego płaskownika. Utrzyma kilku chłopa na linie.

Ostrożnie schodzimy na skalną półkę. Mój partner Krzysiek prowizorycznie, drutem naprawia swoje raki. Bez żelaznych zębów na butach nie ma szans na poruszanie się po ośnieżonej czy zalodzonej stromiźnie. A to właśnie raki zawiodły. Choć sprzęt z górnej półki, to do bani.

Dalej na szczęście trasa jest pełna punktów asekuracyjnych, więc...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 10551

Wydanie: 10551

Zamów abonament